Forum www.mjworld.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

so, tell me when it's time to say " I love U "

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.mjworld.fora.pl Strona Główna -> Pozostałe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fucking god.
abc, you & me.



Dołączył: 02 Maj 2011
Posty: 371
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: pandemonium.

PostWysłany: Sob 17:46, 07 Maj 2011    Temat postu: so, tell me when it's time to say " I love U "

Siedzieli w ciszy z piwami w ręku, oglądając po raz setny "Casablancę". Choć obaj byli mężczyznami z obrączkami na palcu, lubili ten film. Pozwalał im zapomnieć o tym wszystkim co się dzieje na świecie.
- Billie, nie możesz spieprzyć tego związku - mruknął Mike Dirnt, spoglądając na przyjaciela. To co zauważył zaskoczyło go. Sam Billie Joe, osoba, która tylko w nadzwyczajnych sytuacjach płacze, wycierał opuszkami palców łzy, które spływały po jego policzkach, zostawiając mokre ślady.
- Wiem, Mikey, wiem, ale co do cholery mogę zrobić? Zmusić Adrienne, by została przy mnie? - wyszeptał, wbijając wzrok w swe trampki.
W jego głęboko zielonych oczach malował się strach o jutro, które może już nigdy dla niego nie nastąpi. Najbliższa przyszłość była dla niego wielkim znakiem zapytania.
- Billie, lepiej walczyć niż się poddać - odrzekł Mike, biorąc kolejny łyk piwa.
- Najlepiej, żebym ... - przerwało mu przybycie Tre'.
Misiek przywitał przyjaciół wielkim uśmiechem i zgrzewką piwa, które trzymał w ręce. Twarze Billiego i Mike'a od razu się rozpogodziły, ale podświadomie wiedzieli, że taka ilość alkoholu na ich trzech sprowadzi wielkie kłopoty.
Godzina wystarczyła, by cała trójka widziała świat jak przez różowe okulary. Świat wirował im z winy wypitych wcześniej promili. W rytm melodii końcowej filmu, głowa Tre' poruszała się niczym liść tańczący w porywach wiatru, natomiast Mikey i Billie leżeli obok siebie na podłodze.
Nie zwracając uwagi na nic patrzyli sobie głęboko w oczy, przypominając przeszłość. W jednej chwili pogrążyli się we wspomnieniach, gdy obaj byli wolni. Wtedy nie zwracali uwagi na otoczenie, które podejrzewali ich o bycie ze sobą. Często można było ich zobaczyć, gdy trzymali się za ręce czy całowali się, ale... było minęło. Nic tego nie cofnie.
- Kocham Ciebie, Mikey - wyszeptał Bidżej, wplatając swe dłonie we włosy przyjaciela.
Nie czekał na nic. Nie liczył na żadną reakcję ze strony przyjaciela. Chciał po prostu, by ten wiedział co mu chodzi po głowie, nawet jeśli to były myśli pijanego faceta.
- Zamknij się - wyszeptał Mikey, zbliżając swą twarz do twarzy Billiego.
Czuł jego zapijaczony oddech i zapach perfum, które w przyjemny sposób muskały jego nozdrza - Zamknij się - powtórzył, zatracając się w zieleni jego oczu - i mnie pocałuj.
Nie czekając na słowo Billiego, złożył na jego ustach delikatny pocałunek. W głowie Billiego początkowo pojawiło się niewyobrażalne zaskoczenie, ale chwilę potem jego miejsce zajęła przyjemność. Z niezwykłą łapczywością zaczął odwzajemniać jego pocałunki, które trwały dla nich wręcz w nieskończoność. Po kilkunastu sekundach pocałunki Dirnta zeszły na szyję Bidżeja, zostawiając na nich mokre ślady, natomiast dłonie, błądziły po klacie wokalisty Zielonych.
- Idźcie na górę - z oddali usłyszeli niewyraźny głos Tre', który kątem oka spoglądał na przyjaciół - No chyba, że chcecie bym się dołączył - mówiąc to, zachichotał.
W oka mgnieniu zniknęli z pola widzenia Tre', udając się do sypialni Dirnta. Obaj czuli wewnętrzny spokój, wiedząc, że nikt im nie przeszkodzi. W końcu Brittney z dziećmi wyjechała na wakacje z Adrienne, Jakobem i Josephem, a Tre' leżał w salonie napierdolony jak bum cyk cyk.
Mikey zacisnął dłoń na koszuli Bidżeja, składając na jego ustach kolejne pocałunki, które za każdym razem były odwzajemniane. Na swoich ciałach czuli te dreszcze, które sprawiały im niewyobrażalną przyjemność. Z każdą następną chwilą Bidżej oddawał się Dirntowi, opierając się o ścianę. Przymknął powieki, czując obok swej głowy, dłoń Mikey'a.
- Mikey, mam ochotę Cię przelecieć - zachichotał, Bidżej, patrząc przyjacielowi w oczy. Na twarzy Mikey'a, pojawił się uśmiech, który wręcz zachęcał go do zrobienia tej czynności.
Bez zawahania przejął inicjatywę i popchnął przyjaciela na łóżko, jednocześnie zdejmując z niego bluzkę i spodnie. Po chwili obaj byli odziani tylko w bieliznę. Bidżej pieścił językiem jego ciało, jednocześnie drapiąc je swymi paznokciami. Tymczasem Mikey dobierał się jedną dłonią do jego bielizny, druga natomiast bawiła się włosami wokalisty.
W końcu obaj byli gotowi. Mikey zajął miejsce przyjaciela i delikatnie wszedł w niego, próbując nie sprawić mu wielkiego bólu, który i tak wtargnął w ciało Bidżeja, wyzwalając u niego cichy jęk. Początkowo poruszał się powoli, ale z każdą chwilą przyśpieszał.
W końcu zmęczeni upadli na łóżko, gdzie zasnęli.

Bladoróżowe promienie słońca oświetliły twarz Bidżeja, pobudzając jego umysł. Wkurwiony uniósł powieki do góry, przez to otrzeźwiał. Nie pamiętał nic z wczorajszego dnia, ale mimo wszystko czuł się jakby umierał. Powstał z łóżka i odebrało mu mowę. Nie mógł uwierzyć, że przy jego boku spał nagi Mike Dirnt. Jego Mikey, największy przyjaciel. Dopiero teraz jego umysł posklejał wszystkie wydarzenia, doprowadzając do tego, że Bidżej oprzytomniał. Zrozumiał, że zdradził Adrienne - osobę, którą kochał, dla której gotowy był nawet popełnić samobójstwo.
W ciszy ubrał się, przykrył przyjaciela i wyszedł z jego domu, nie zwracając uwagi na Tre', który spał na kanapie wtulony w pustą butelkę piwa.
Mętlik w jego głowie, pogarszał jego stan psychiczny. Czuł się jak ostatni debil, który zawiódł nie tylko bliskich, ale i siebie.
Przycisnął mocniej pedał gazu i gnał przed siebie. Liczył, że Adrienne i Mike przesłuchają jego wiadomości i wybaczą mu to co chciał zrobić. Przez łzy w oczach widział ciężarówkę, która jechała w przeciwnym do niego kierunku. Odruchowo odpiął pasy, przyśpieszył jeszcze bardziej i zjechał na drugi pas ruchu. Zamknął oczy i rozległ się huk. Chwilę potem widział jak strażacy wyjmują jego ciało z samochodu, który nadawał się tylko do kasacji. Widział, jak ratownicy próbują zmusić jego duszę do powrotu do ciała, ale na próżno. Nie chciał wracać, chciał iść w stronę jasności, która wołała go aksamitnym głosem.

Następnego dnia wszystkie nagłówki gazet wyglądały jednakowo. Zdjęcie Armstronga, relacje z wypadku i wielki napis : 17.02.1972-07.05.2003r.

______________________


Łanszot wymuszony na mnie przez Roksanę Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MeHipnotizas




Dołączył: 02 Maj 2011
Posty: 146
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:52, 07 Maj 2011    Temat postu:

zacytuję, z Terrible:
Cytat:
o kurwa, ale zajebiste. *.*
Eeh, do tragicznych zakończeń, w historiach, typu yaoi, Cep się, przywyczaił, ale, wiesz, co ? Pasował tu, taki koniec.
Zamknij się - wyszeptał Mikey, zbliżając swą twarz do twarzy Billiego.
Czuł jego zapijaczony oddech i zapach perfum, które w przyjemny sposób muskały jego nozdrza - Zamknij się - powtórzył, zatracając się w zieleni jego oczu - i mnie pocałuj.

skopiuję, a potem, otworzę fotoszopa i zrobię sobie tapetę, na której, będzie to, napisane. Baj, de łej, ojeeeeeee *.*
Tre' leżał w salonie napierdolony jak bum cyk cyk.
rozjebało mnie, to. ^^ Laughing Laughing
Scenę miłosną, kocham. Taka, ju noł, scena skurwiel + skurwiel, Laughing, tzn. takich, ich tu, przedstawiłaś, co, hmmm, podoba mi się, hyhy.
Kocham Ciebie, Mikey - wyszeptał Bidżej, wplatając swe dłonie we włosy przyjaciela.
wiadomo, że, po pijanemu, mówi się, co się naprawdę, myśli ? <3
Kurwica mnie zaatakowała.
Ja, bym powiedziała, że raczej, wena.
Love <3.

<3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daria




Dołączył: 02 Maj 2011
Posty: 466
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:24, 07 Maj 2011    Temat postu:

Jezu!!
Kur.a jesteś genialna!Prawie się popłakałam na końcu...Cudowna jesteś!Więcej pisz :*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ta_Od_Tego




Dołączył: 03 Maj 2011
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pyrlandia.

PostWysłany: Nie 14:26, 08 Maj 2011    Temat postu:


Ach... Chwytam łapczywie każdy wyraz i delektuję się nim, jak wyśmienitym trunkiem.
Jednak najbardziej podoba mi się koniec:
Cytat:
Przycisnął mocniej pedał gazu i gnał przed siebie. Liczył, że Adrienne i Mike przesłuchają jego wiadomości i wybaczą mu to co chciał zrobić. Przez łzy w oczach widział ciężarówkę, która jechała w przeciwnym do niego kierunku. Odruchowo odpiął pasy, przyśpieszył jeszcze bardziej i zjechał na drugi pas ruchu. Zamknął oczy i rozległ się huk. Chwilę potem widział jak strażacy wyjmują jego ciało z samochodu, który nadawał się tylko do kasacji. Widział, jak ratownicy próbują zmusić jego duszę do powrotu do ciała, ale na próżno. Nie chciał wracać, chciał iść w stronę jasności, która wołała go aksamitnym głosem.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ta_Od_Tego dnia Nie 14:27, 08 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
fucking god.
abc, you & me.



Dołączył: 02 Maj 2011
Posty: 371
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: pandemonium.

PostWysłany: Czw 20:53, 12 Maj 2011    Temat postu:

Dziękuję Wam ;*.

Cemetery drive



Czemu nie ma na świecie antidotum na tęsknotę? Czy jest jakiś tajemny sposób na jej wyleczenie lub wyrzucenie jej z umysłu? Czy jest ktoś na świecie, kto wie czemu tęsknota odbiera chęci do życia, sprawiając, że mamy ochotę skończyć ten martwy żywot?
Tęsknota to najgorsze na świecie uczucie. Przez nią ból po stracie bliskiej osoby, przybiera na sile, zabraniając nam żyć normalnie. Przestajemy kochać, czujemy tylko smutek, wszechogarniający smutek, który towarzyszy nam przez cały czas.

Czuł się jak wrak człowieka, nie miał siły nawet wstać i się ogolić. Z fotela podnosił się tylko po to, by z kuchni przynieść kolejną butelkę alkoholu i paczkę fajek, które jakimś nadzwyczajnym sposobem nigdy się nie kończyły.
Od miesiąca nie wychodził z domu - pogrążył się w całkowitej żałobie po przyjacielu, którego kochał uczuciem niezwykłym. Byli jak bracia, zachowywali się jak para. Nawyki z młodości, które towarzyszyły im aż do końca jego dni... Ale kto by pomyślał, że ich kres nadejdzie tak szybko . Nikt nie myślał, że chwila słabości z wierną kochanką, czarną jak noc heroiną doprowadzi do przedwczesnej śmierci?
Bidżej nie mógł wybaczyć sobie tego, że nie reagował, widząc to co wyprawiał ze swoim życiem Mikey. Czuł poczucie winy, które w połączeniu z tęsknotą sprawiało, że pragnął wylądować pod ziemią wraz z przyjacielem. Tak, to byłaby idealna kara za pozwolenie na śmierć osoby bardzo mu bliskiej. Odkąd pamiętał Mikey był jego sumieniem, które ratowało mu dupę nawet w najgorszych momentach jego pieprzonego życia. Zachowywał się względem niego jak starszy brat, czasami jak ojciec, którego tak wcześnie stracił, a on co dla niego zrobił? W jego mniemaniu nic... prawie nic - pozwolił mu umrzeć. Życie jest niesprawiedliwe, to on powinien być na miejscu Mikey'a. To on powinien przedawkować heroinę i wylądować kilka stóp pod ziemią w trumnie, która doprowadzała do ataku klaustrofobii.
Westchnął, wycierając pojedynczą łzę, która spłynęła po jego zarośniętym policzku. Wypuścił z dłoni butelkę po tanim winie, która z hukiem uderzyła o brudną podłogę. Miał wrażenie, że był na skraju wytrzymania, bo jego umysł nadal wyczuwał niezwykłą bliskość Mikey'a. Tak jakby on stał tuż za nim, trzymając swą dłoń na ramieniu Bidżeja. Uważał, że jego umysł stracił nad sobą kontrolę, ponieważ wciąż czuł zapach jego perfum, jak wtedy, gdy po raz pierwszy się pocałowali. To uczucie, że zjedli zakazany owoc sprawiło, że zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej...
- Ogarnij się , do cholery - usłyszał za sobą głos. Bardzo znany mu głos Mikey'a.
Na jego twarzy pojawił się pogardliwy uśmieszek. Zaklnął w myślach na swój umysł i zapalił papierosa. Nikotyna, która w mgnieniu oka ogarnęła jego ciało po chwili przestała działać. Chwilowa ulga w cierpieniu, zamieniła się w niekończącą się katorgę dla jego połamanego serca.
- Nie udawaj, że mnie kurwa nie słyszysz - głos był głośniejszy.
Dla świętego spokoju odwrócił się, a to co dostrzegł odebrało mu głos. Za nim stał nie kto inny jak jego Mikey. Wyglądał jak wtedy, gdy widzieli się ostatni raz przed przedawkowaniem heroiny. Stał za nim jak żywy i jak zwykle był wkurwiony. Bidżej z wrażenia otworzył usta, przez co zapalony papieros upadł na jego spodnie, wypalając małą dziurkę w materiale.
- Zachowujesz się jakbyś ducha zobaczysz - warknął Mikey, wywracając oczami. Chwilę potem zareagował śmiechem - Ogarnij się i zapal znicz na moim grobie, bo nie odejdę nigdy - wyszeptał, a jego twarz zamieniła się w miejsce, gdzie skupiony był cały smutek i ból świata, w którym giną bezbronni ludzie.
Po chwili Bidżej zareagował, ale nie tak jak duch Mikey'a pragnął. Jak gdyby nigdy nic wziął w swe dłonie piwo i ponownie zatracił się w alkoholowym amoku, traktując wizytę zmarłego przyjaciela jak omam, fatamorganę czy inny obraz, który nie istnieje naprawdę, a został wytworzony przez jego cholerny umysł.
Przez następny miesiąc mimo ciągłego upojenia alkoholowego widział i czuł obecność ducha. Na nic były wypite litry wódki i piwa oraz leki nasenne, które połykał w niezliczonych ilościach. W końcu jego umysł nie wytrzymał.
Mimowolnie założył na siebie czyste ubranie i czarny płaszcz i ruszył w stronę cmentarza, na którym pochowany był jego najlepszy przyjaciel. Po kilkudziesięciu minutach był pod bramą wejściową, trzymając w dłoniach biały znicz i pojedynczą czerwoną różę symbolizującą stałą obecność Mikeya w jego bezsensownym życiu. Choć nie znał drogi, która prowadziła na grób przyjaciela, kroczył pewnie po wydeptanej ścieżce otoczonej zielonym trawnikiem, na którym kwitły stokrotki. Bawił go fakt, że najpiękniejsze kwiaty rosną właśnie nad rozkładającymi się zwłokami ludzi. Pamiętał nawet, gdy wraz z zespołem przyjechał na koncert do Polski i przewodnik oprowadzał ich po Treblince, wojennym obozie koncentracyjnym, który podczas wycofywania się wojsk niemieckich został spalony. Wtedy stali na miejscu, gdzie wcześniej mieścił się szpital i co? Wraz z Tre' odkryli krzak, na którym rosły maliny... bardzo smaczne maliny nazwane przez Mikeya pełnokrwistymi. Na jego zmęczonej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, który po chwili znikł, bowiem dostrzegł to czego szukał - grób przyjaciela, przy którym stała młoda kobieta ubrana na czarno. Blond włosy powiewały na wietrze tak samo jak czerwone róże, które trzymała w dłoni.
Zwątpił. Nie wiedział, czy ma podejść czy się wycofać. W końcu posłuchał szeptu przyjaciela, który wręcz nakazał mu iść w stronę grobu. Od razu położył pod tablicą nagrobkową swoją różę, zapalił znicz i zrobił znak krzyża. Przez dłuższą chwilę stali w ciszy, pogrążeni w zadumie.
- Jestem Maya, siostra Michaela - wyszeptała, wycierając łzę, która spłynęła z jej niebieskich oczu - Ta, która niby zmarła kilka tygodni po porodzie- dodała, wycofując się powolnym krokiem.
Dopiero teraz Bidżej oprzytomniał. Przypomniał sobie fakt, że Mikey miał siostrę bliźniaczkę, która tak samo jak on miała problemy z sercem, ale nie wytrzymała miesiąca na tym świecie. Jego umysł działał na wysokim obrotach, sklejając ze sobą wszystkie poszlaki. To byłoby całkiem możliwe. Ich matka w końcu mogła nie chcieć, by dzieci się wspólnie wychowywały, dlatego oddała je do adopcji, nie uwzględniając faktu, że dziewczyna żyje.
- Mikey, później wpadnę - odrzekł i ruszył za nią.
Dogonił ją dopiero, gdy wsiadała do Monerrey'a z '68 roku, który mimo swego wieku, wyglądał jakby zjechał dopiero z taśmy produkcyjnej.
- Pogadajmy - odrzekł, ledwo łapiąc oddech. Tak, wystarczyły dwa miesiące z alkoholem i papierosami, by kompletnie stracić formę. Kobieta z wyczuwalną niechęcią zgodziła się - Co tutaj robisz? - walnął, bez owijania bawełny.
- Może to głupio zabrzmi, ale duch Mikey'a przyszedł do mnie i nakazał mi przyjechać tutaj, do Oakland i chodzić codziennie na cmentarz, aż nie spotkam pewnej osoby, która będzie wyglądała jak menel z zadatkami na upartego osła. O dziwo nikt taki nie przychodził - zmierzyła Bidżeja wzrokiem - aż do dnia dzisiejszego - na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Bardzo śmieszne, bo do mnie też Mikey przychodził. Nawet śpiewał, to znaczy udawał, że śpiewa jak Michael Jackson 'You are not alone' - kątem oka zerknął na cmentarz, na którym zaczęło wiać - Zaprosisz się na kawę?

Dwa lata minęły od tamtych zdarzeń. W tym czasie Billie zdążył pogodzić się z utratą przyjaciela, który wciąż odwiedzał jego i Mayę, która zamieszkała pod jednym dachem z Armstrongiem. W dniu drugiej rocznicy śmierci Mikeya, stanęli na ślubnym kobiercu, wtedy stało się coś najmniej oczekiwanego. Obok Tre', który pełnił rolę drużby stał Mikey ubrany w garnitur, a jego obecność została uwieczniona przez kamerzystę. Gdy goście wychodzili z kościoła, zerwała się wichura, która zabrała ze sobą duszę Mikeya, w stronę Jasności, która przywoływała go aksamitnym głosem aniołów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ta_Od_Tego




Dołączył: 03 Maj 2011
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pyrlandia.

PostWysłany: Pią 0:46, 13 Maj 2011    Temat postu:

Czytanie tego to czysta przyjemność. To jest perfekcyjne, bezbłędne, a do tego takie piękne...
Zaraz obok Kinga, możesz zostać moim autorytetem w dziedzinie zwanej pisarstwem.
Ech, chciałabym kiedyś napisać coś równie cudownego, jak Twoje dzieła... <3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MeHipnotizas




Dołączył: 02 Maj 2011
Posty: 146
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:36, 15 Maj 2011    Temat postu:

Możesz, mi, nie wierzyć, ale naprawdę, nie mam, pojęcia, co napisać. Coś, takiego, można określić, jednym, prostym, słowem, ; arcydzieło. Wzruszył, mnie, ten tekst. Kocham, Twoją, zajebistą wyobraźnię. Love.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daria




Dołączył: 02 Maj 2011
Posty: 466
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:55, 15 Maj 2011    Temat postu:

Jak ja mogłam to przeczytać dopiero teraz?
Jesteś mistrzynią!To jest piękne,bezbłędne,cudowne...Napisz jeszcze coś! *prosiiii*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
fucking god.
abc, you & me.



Dołączył: 02 Maj 2011
Posty: 371
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: pandemonium.

PostWysłany: Pią 23:07, 19 Sie 2011    Temat postu:

Dziękuję Wam za te wspaniałe komentarze ;*.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.mjworld.fora.pl Strona Główna -> Pozostałe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin